niedziela, 11 grudnia 2011

Biżuteria Infinity w 2009 i dziś.

Najważniejszy jest rozwój. Myślę, że dotyczy to każdej sfery życia. Nie można tuptać w miejscu, bo w końcu zostajesz na szarym końcu. Takie rozważania nasuwają się najczęściej kiedy spoglądam na swoje makijaże. Zaczęłam malować tak na poważnie jakieś dwa lata temu i dziś nie przyznałabym się do wielu rzeczy które są mojego autorstwa;) Jednak z drugiej strony to co robiłam wówczas doprowadziło mnie do punktu w którym jestem teraz a, że nie mam zamiaru się stopować i uwielbiam sięgać po niemożliwe, mogę sobie tylko wyobrazić co będzie za rok!:)
Biżuteria Infinity jest tak piękna, że miałam ochotę poprosić mojego męża o nowy pierścionek zaręczynowy jak chociażby ten z błyszczącym brylancikiem za niecałe 30000. Chciałoby się powiedzieć- Come to Mummy my Precious.
 Zeszłoroczna sesja została wykorzystana w promocji firmy Infinity w tegorocznym  listopadowym LOGO:



 W ramach wspomnień backstage z zeszłego roku, wywołujący niekontrolowany chichot;)


 Jest już do porównania tegoroczny backstage, skupiający się na szczęście na modelce. Chwała za to Dawidowi!:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz