poniedziałek, 12 grudnia 2011

London!

Nie ma chyba na świecie pieniędzy których nie byłabym w stanie wydać. Na początku jest wybrzydzanie- „to nie jest fajne, to się nie przyda, to jest za drogie..itd, macie coś takiego? Ja tak mam, dopóki nie kupię pierwszej rzeczy… później płynę aż do totalnego wyczyszczenia, a może jest to pewnego rodzaju oczyszczenie- nie masz już  co wydać to znów możesz marzyć…mhm.. ot co filozofia;)
Ale do początku:P
Jesteśmy w Londynie prawie tydzień. Nie wiem jak to możliwe ale jestem notorycznie zmęczona. Non stop chodzimy, biegamy za kolejnymi autobusami, zwiedzamy muzea, szperamy na carbootach (są cudowne, polecam wszystkim!) na początku tygodnia zaczęliśmy shopping i prawie dostałam zawału- kupiłam przecież tylko najpotrzebniejsze rzeczy, jakieś pierdołki po 2 funty, a na koniec dnia zostało mi już tylko 30 -chlip, chlip… jutro przyjdzie mi żebrać od męża, może zlituje się i dorzuci do butów i torebki;P Abstrahując od tego,  zazdroszczę mu wyboru ciuchów z przecen-3 płaszczyków!-damn!, to dla kobiet naprawdę nie ma już wyboru. Oczywiście są nowe kolekcje, ale to już nie ta sama przyjemność, wygrzebać cudo z całej kupy ciuchów. Tomek ma rację, na przeceny trzeba przyjeżdżać zaraz po świętach, bo teraz już jest za późno. Dziewczyny wcześniej upatrują sobie wdzianka i w pierwszy dzień wyprzedaży rozpoczyna się walka:)Ale nie marudzę, mam wypasioną  piżamkę w małpki i krówkowy szlafroczek i planuję jeszcze jakie antykwariaty jutro odwiedzić.
Tak czy siak Londyn jest piękny! Ogromny. Kolorowy. Różnokulturowy. Ludzie są uśmiechnięci. Pytając kogoś o radę, zawsze pomagają, odwzajemniają uśmiech i są przemili.
Mieszkamy u Tomka, mojego męża kuzyna, codziennie przebywamy ten wspaniały most-Battersea Bridge.
W pierwszy dzień wybraliśmy się do legendarnego sklepu Vivienne Westwood i Malcolma McLarena przy King’s Road 430. Jak to ładnie określiła wikipedia „This is where Malcolm McLaren and Vivienne Westwood had SEX”. Gdyby ktoś nie wiedział kim jest McLaren , wspomnę tylko, że między innymi managerem „SEX PISTOLS”. Historia jest dość interesująca, dlatego pokrótce ją przypomnę:
W 1971 McLaren i jego szkolny przyjaciel otworzył mały stragan na zapleczu sklepu z nazwie Paradise Garage przy 430 King’s Road. Klienci mogli zakupić rock & rollowe płyty, czasopisma, ubrania i pamiątki z 1950 roku. Myles (który prowadził Paradise Garage), zrezygnował z pomieszczeń do McLarena i jego przyjaciela. Partnerzy przemianowali ją na Let It Rock i zaopatrzony z drugiej ręki i nowe ubrania Teddy Boy zaprojektowane przez dziewczynę nauczyciela McLarena-Vivienne Westwood. Naprawdę!:) Na zamówienie,szyto dopasowane kurtki, skóry, wąskie spodnie, buty i grubej podeszwie o nazwie „burdel pnącza” były filarami. Let It Rock został zauważony przez międzynarodową prasę i recenzje pojawiły się w London Evening Standard, oraz w Rolling Stone! Generalnie butik zmieniał co pewien czas nazwę i tak w 72-  Too Fast To Live, Too Young To Die, w 74- został przemianowany na SEX, a w 1980 po krótkiej przerwie otwarty jako- World’s End. Na zegarze czas płynie do tyłu!

Smaczku dodaje fakt, że przy 428 King’s Road istnieje klub zaciekłych konserwatystów, który zwalczał swojego czasu SEX i całą otaczającą rockową subkulturę.
W ten sam dzień chcieliśmy wpaść do Victoria and Albert Museum, jednak za długo zeszło nam w Science Museum. Po drodze marzyło mi się klasyczne zdjęcie w czerwonej budce, jednak wnętrze było tak zaklejone ofertami od pracowitych pań, że nic z tego nie wyszło:)

W muzeum było super! Jak to stwierdził mój mąż, idealne miejsce na randkę z sexy mamą i jej dzieciaczkiem;) Mnie najbardziej rozwaliły inscenizacje i pierwszy fotel ginekologiczny…brr





Następny dzień był równie pracowity, pojechaliśmy z Tomkiem na sobotnie wyprzedaże na prawdziwym ulicznym markecie w Notting Hill, obejrzeliśmy słynne Słoneczniki Van Gogha w National Gallery, zjedliśmy śniadanie w psychodelicznej knajpce o fachowej nazwie Revolution-polecam wszystkim którzy mają stalowe nerwy;), a Big Ben is still Big;)











W poniedziałek zaczęliśmy mały shopping, a wieczorem „Chicago”! Było cudownie:)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz